Bajka o rozgwiazdach

bajka o rozgwiazdach

Pewien mężczyzna o zachodzie słońca wybrał się zwyczajowo na swój codzienny spacer opustoszałym brzegiem morza. Idąc tak w zamyśleniu, spostrzegł nagle w oddali jakąś sylwetkę człowieka. Kiedy podszedł bliżej, przekonał się, że to ktoś miejscowy, jakiś Meksykanin, który bezustannie schylał się, podnosił coś i ciskał do morza.
Gdy ten zbliżył się jeszcze bardziej, dostrzegł, że Meksykanin zbiera rozgwiazdy, które fale oceanu wyrzuciły na plażę. Wielce zaintrygowany podszedł do mężczyzny i powiedział:
– Dobry wieczór, amigo. Przechodziłem właśnie tędy i zastanawiałem się, co robisz.
– Wrzucam te rozgwiazdy z powrotem do wody. Widzi pan, mamy odpływ i wszystkie je wyniosło na brzeg. Jeśli nie wrócę ich morzu, umrą z braku tlenu.
– Rozumiem… Lecz takich rozgwiazd muszą być pewnie na tej plaży tysiące i w żaden sposób nie uda ci się uratować wszystkich… Jest ich po prostu zbyt wiele. Poza tym zdajesz sobie chyba sprawę, że na tym tylko wybrzeżu podobnych plaż są setki i na każdej z nich morze wyrzuciło pełno rozgwiazd. Nie sądzisz więc, przyjacielu, że to, co robisz, nie ma większego znaczenia?
Meksykanin uśmiechnął się, a potem pochylił, podniósł kolejną rozgwiazdę i wrzucając ją do wody, odrzekł:
– Dla tej ma znaczenie!

Źródło: The Star Thrower, by Loren Eiseley (1907 – 1977)

Udostępnij tej wpis

Facebook
Twitter
LinkedIn
Pinterest
WhatsApp
Bożena Lewicka

Bożena Lewicka

Zostaw komentarz

Chcesz być na bieżąco? Zapisz się do Newslettera